„Ulubioną siedzibą magii zdają się
być Indie. W kraju tym nie
przypisują nic zwyczajnym przyczynom,
a nie ma czarów i uroków
do których by Hindus nie uważał
niezdolnymi swoich czarodziejów.
Przeciwności, nieszczęścia, choroby,
przedwczesna śmierć,
bezpłodność kobiet, poronienia,
zawody, zaraza na bydło,
słowem wszelkie klęski gnębiące
ludzkość, przypisywane są
tam zawsze praktykom tajemnym lub
diabelskim jakiegoś
złośliwego czarodzieja opłaconego
przez nieprzyjaciela.”
Dzisiaj będzie opowieść o
bramińskich czarodziejach czyli fakirach
i „cudach” jakie robią potęgą
swojego umysłu. We wcześniejszym
artykule napisałem o życiu i
wierzeniach braminów ,dziś przykłady
z doświadczeń przeprowadzonych przez
autora książki – Świat
pozagrobowy w świetle nauk tajemnych
,Ludwika Jacolliot z
fakirami. Autor książki ,na podstawie
której powstał ten artykuł
mieszkał przez wiele lat w Indiach w
XIX wieku i przez wiele dni
zapraszał do własnego domu fakirów i
wydawał im polecenia do
wykonania, zadawał pytania, notował i
starał się wyeliminować z
doświadczeń wszelkie możliwości
fałszerstwa. Podczas wszystkich
doświadczeń w pomieszczeniu były
tylko oni dwaj czyli autor
i fakir aby jeszcze wyeliminować pomoc
innych osób.
Zacznijmy od podziału wtajemniczonych
według klas:
„Pierwsza klasa wtajemniczonych
obejmuje:
- Grihastów.
- Purohitów.
- Fakirów.
Grihastowie czyli głowy rodzin są
jakby łącznikiem pośrednim
pomiędzy świątyniami a ludem. Mają
oni jedynie prawo i obowiązek
wywoływać w tajnym ustroniu swego
mieszkania duchy przodków
i to tylko ze swego drzewa
genealogicznego w celu otrzymywania
od nich nauk przeznaczonych dla
kierowania się w wędrówce
ziemskiej.
Purohici czyli pospolici kapłani,
biorą udział we wszystkich
uroczystościach rodzinnych, wywołują
duchy przodków, wypędzają
złe duchy, wyprowadzają horoskopy,
przewodniczą urodzinom,
małżeństwom, pogrzebom, wywołują
zjawiska przepowiedni
szczęśliwych lub nieszczęśliwych i
radzą we wszystkich wypadkach
opętania w celu oswobodzenia osób od
mocy nieczystej.
Fakirzy czyli czarodzieje są
kwestarzami świątyń, przebiegają oni
nieustannie wsie i miasta, wykonują na
żądanie rzeczy najbardziej
nadzwyczajne i najsprzeczniejsze z tym
co przyjęto nazywać
prawami natury, wspomagani przez duchy
towarzyszące wszystkim
ich operacjom – według relacji
braminizmu, mają też upoważnienie
i władzę wywoływania takowych.
Klasa druga wtajemniczonych obejmuje
Sanjasów.
Klasa trzecia to:
- Nirvani.
- Jogini.
W tych dwóch klasach wyższych władza
Wtajemniczonych jest
tej samej natury, tylko że się
potęguje w wyższym stopniu.
Mają oni zdolności poddawania całego
świata widzialnego swej
woli lecz wywołują zjawiska
nadprzyrodzone tylko wewnątrz
świątyń a w rzadkich wypadkach u
radżów i innych potężnych
i bogatych osobistości Indii. Według
ich przechwałek czas,
przestrzeń, materia, nawet życie są
dla nich niczym, dusze ich
posiadają władzę opuszczania swej
powłoki śmiertelnej i
powracania do niej, rozkazują oni
żywiołom, przenoszą góry
i wysuszają rzeki.
Było dla nas rzeczą niemożliwą
uzyskać od wtajemniczonych
wyjaśnienia tyczącego się tej części
Księgi Pitri ,która obejmuje
formuły, osłonięte tajemnicą przed
profanami.
Formuły zaklęć magicznych
kierowanych do różnego
rodzaju złych duchów są utrzymywane
w tajemnicy przez
kapłanów indyjskich, tak samo jak
formuły wywoływań
duchów wyższych. Stanowią one
również osobną część księgi
Agrushada ,której nazwa Agrushada
Parikshai pochodzi
właśnie od czarodziejów. Agrushada
mówi również o zmorach,
inkubach i demonach Indii.
Jak widzimy cała ta organizacja
opierająca się na kastach ma
na celu zapewnienie panowania nad
narodem – stanowi
kapłańskiemu.
Niezależnie od bezpośredniego wpływu,
czarodzieje mają liczne
kolekcje amuletów, talizmanów i
środków zapobiegających
wszelkim czarom i urokom, na które
mają ogromny zbyt.
Są to paciorki szklane, zaczarowane
przez zaklęcia, wysuszone
korzenie aromatycznych ziół, mosiężne
blaszki, na których
wyryte są kabalistyczne litery,
tajemnicze wyrazy lub
dziwaczne rysunki.”
Autor mieszkał wiele lat w Pondichery.
Fakirów indyjskich
uważał za prostych prestidigitatorów
i zawsze odprawiał ile
razy się rekomendowali. Jednak słyszał
wiele opowiadań o ich
nadzwyczajnych zdolnościach i w końcu
postanowił je
sprawdzić dlatego też postanowił
przyjąć kolejnego fakira,
który go odwiedził i zaproponował
usługi. Fakir nazywał się
Salvanadin Odear ,miał ze sobą
laseczkę o siedmiu kolankach,
był chudy i skąpo ubrany. Pierwszy
przykład „czarów”:
„Fakir poprosił mnie bym mu dał
przez mego służącego
siedem doniczek napełnionych ziemią,
siedem cienkich kijów,
długich na dwa łokcie i siedem liści
zerwanych z jakiego bądź
drzewa. Nie dotykając ich ,kazał je
umieścić na jednej linii,
w odległości około dwóch swoich
ramion i polecił aby w każdą
doniczkę wbił jeden kij a na każdym
z nich osadził liść przebity
pośrodku. Każdy liść opadł wzdłuż
pionowo stojącego kija i
oparł się o doniczkę jakby jej
pokrywa. Po dokonaniu tego,
fakir wzniósł ręce złączone ponad
głową i słyszałem jak
wypowiadał wyraźnie w języku tamul
następujące wezwanie:
'Niech wszystkie potęgi czuwające nad
zasadą duchową życia
i nad materią chronią mnie przed
gniewem Pizacha (złych
duchów) i niech duch nieśmiertelny
mający trzy postaci nie
odda mnie zemście Jamy'. Kończąc
wyciągnął ręce w kierunku
doniczek z ziemią i zostawał
nieruchomy jakby w ekstazie.
Od czasu do czasu wargi jego poruszały
się jak gdyby powtarzał
dalej swoje tajemnicze wezwanie, lecz
żaden głos nie dochodził
mych uszu. Słyszałem ,że media
europejskie posługują się
pewnym alfabetem w ich mniemanych
rozmowach z duchami.
Objaśniłem to fakirowi i zapytałem w
jaki sposób mogłaby
zaistnieć komunikacja za pomocą
takiego środka. Odpowiedział
pytaj ,liście pozostaną nieruchome
gdy duchy nie będą miały ci
nic do powiedzenia, przeciwnie ,będą
się wznosić gdy będą
chciały dać ci poznać myśli tych,
którzy nimi kierują.
Miałem grę składającą się z liter
i cyfr mosiężnych ,wrzuciłem
je wszystkie zmieszane do woreczka
płóciennego a fakir
przybrawszy na powrót swą pozycję do
wywoływania,
pomyślałem o mym przyjacielu, zmarłym
około dwudziestu
lat temu i zacząłem wyjmować po
jednej cyfrze i literze.
Biorąc każdą kostkę spoglądałem
na wypowiadaną literę lub
cyfrę, patrząc na liście aby
dostrzec najmniejszy ich ruch.
Czternaście kostek już użyłem a nic
nadzwyczajnego nie
zdarzyło się, gdy wtem z pojawieniem
się litery A, liście
poruszyły się i wzniósłszy się
szybko aż do szczytu kijów,
opadły nieruchome na deskę, w której
tkwiły kawałki bambusu.
Nie zdołałem ukryć wrażenia jakie
uczułem widząc owo
wznoszenie się liści zgadzające się
z pojawieniem pierwszej
litery imienia mego przyjaciela. Gdy
woreczek opróżnił się,
wrzuciłem doń na nowo wszystkie
litery i cyfry i dalej
prowadziłem ciągnięcie. Otrzymałem
kolejno litera za literą,
cyfra za cyfrą następujące zdanie:
Albain Brunier zmarły w
Bourg-en-Bresse 3 stycznia 1856 roku.
Imię ,kraj, data ,
wszystko ściśle zgadzało się.
Czułem jak krew mi napływa
do mózgu gdy czytałem te wyrazy,
które się mieniły w dziwny
sposób przed moimi oczami.”
Czyż to nie tzw. cud? Czy
zauważyliście że autor nic nie mówił
fakirowi tylko pomyślał o swoim
zmarłym przyjacielu! Mógł
pomyśleć o czym chciał ,fakir musiał
czytać w jego myślach
aby odgadnąć. Fakir przychodził
przez piętnaście dni i był
poddawany wszelkim wymaganiom autora
,robił to z całą
uległością. Autor modyfikował
opisane doświadczenie poprzez
zmianę daty dnia, miesiąca i roku,
zmianę liter stanowiących
nazwisko. Co o tym napisał:
„Na ostatnim posiedzeniu jakie mi
udzielił fakir, obniżył on
za pomocą zwyczajnego pawiego pióra,
pusty talerz wagi,
podczas gdy talerz przeciwny obciążony
był przez 80kilo.
Przez proste położenie rąk wieniec z
kwiatów pływał w
powietrzu, jakieś nieokreślone głosy
przebiegały przestrzeń
a niewidzialna ręka kreśliła
świecące głoski. Ostatecznie ,co
do faktów czysto materialnych,
powiedzieć mogę iż nie
dostrzegłem nigdy żadnego podstępu,
pomimo że
poddawałem wszystko najściślejszej
kontroli w celu
zapobieżenia mu. Co do faktów
psychologicznych, usuwając
wszelką hipotezę interwencji
nadprzyrodzonej a przyjmując
jedynie łączność fluidyczną między
operatorem a obecnym,
oznajmić muszę iż nie osiągnąłem
osobiście nic stałego, nic
nieziemskiego.”
W styczniu 1866r. autor przybył do
świętego miasta Benares.
Tutaj poznał jak sam określił
,najdziwaczniejszego fakira
jakiego napotkał w Indiach. Przybył
on z Trivanderamu na
przylądku Komorin, nazywał się
Kowindazami. Autor
zaprosił fakira do swojego mieszkania.
Na początku zapytał
fakira:
„Wiesz jaka siła rozwija się w
tobie gdy wywołujesz zjawiska?
Odpowiedź – To nie siła przyrodzona
tu działa, ja jestem tylko
narzędziem, przywołuję dusze
przodków, one to objawiają
swą potęgę.
Pytałem wielu fakirów o to samo,
wszyscy dawali mi mniej
więcej tę samą odpowiedź. Uważają
się oni tylko za
pośredników między tym światem a
niewidzialnymi.”
Jak widać, mamy znowu potwierdzenie
wiary braminów w
niewidzialnych czyli w świat duchów.
Co więcej ,to dzięki
modlitwom do owych duchów pomagają
one fakirom w
tworzeniu tzw. cudów jak by nazwał to
nie znający tematu
człowiek. Osobiście uważam, że
Jezus również mógł znać
wiedzę tajemną ,dzięki której
dokonywał uzdrowień czy
innych 'cudów'. Co więcej ,wiedza
tajemna polegała
również na wskrzeszaniu zmarłych a
jak wiadomo Jezus
zmartwychwstał ale o takich
doświadczeniach napiszę przy
opisie wiedzy kahunów polinezyjskich w
innym artykule.
Z fakirem Kowindazami autor spędził
kilka dni na
przeprowadzaniu różnych doświadczeń.
Opiszę ciekawsze.
„Fakir przyjął pozycję z dwoma
rękami wyciągniętymi nad
ogromnym brązowym naczyniem, pełnym
wody. Nie
upłynęło pięć minut gdy naczynie
zaczęło drżeć i po chwili
przybliżać nieznacznie bez wstrząsów
ku niemu, w miarę
zmniejszania się odległości zaczęły
się wydobywać z naczynia
dźwięki jakby uderzano w nie stalowym
prętem. W pewnej
chwili uderzenia były tak liczne i
szybkie ,że sprawiały
wrażenie jakby gradu padającego na
metalowy dach.
Poprosiłem Kowindazamę abym mógł
kierować działaniem,
na co się zgodził natychmiast.
Naczynie zawsze pod wpływem
czarodzieja posuwało się naprzód
,cofało się lub pozostawało
nieruchomo stosując się do żądania
jakie wyrażałem. To znów
na jeden mój rozkaz dźwięki
zamieniały się na nieprzerwane
warczenia albo przeciwnie, następowały
po sobie powoli z
regularnością i dokładnością
tykania zegara. Zażądałem aby
tylko co dziesięć sekund następowało
uderzenie i śledziłem
na moim zegarku bieg wskazówki
sekundowej. Potem
dziesięć krótkich uderzeń dało się
słyszeć w ciągu pięciu
sekund. A wszystko to odbywało się
bez przyrządów na
tarasie wielkości kilku metrów
kwadratowych. Naczynie
wprawiane w ruch miało kształt
wielkiej czary i było tak
ciężkie ,że dwóch ludzi mogło je
zaledwie poruszyć.
Cóż to byłą za siła ,która
poruszała taką masę?
Ponowiłem te same doświadczenia i
powtórzyły się w
tym samym porządku i z taką
regularnością jak poprzednio.
Fakir, który nie opuszczał swego
miejsca ani nie zmieniał
pozycji, podniósł się nieco i
położył końce swych palców
na brzegu naczynia, które zaczęło po
chwili kołysać się do
taktu na prawo i na lewo z coraz
większą szybkością.
Co jednak najbardziej mnie uderzyło to
mianowicie ,że
woda zostawała nieruchoma w naczyniu
jakby była
przyklejona do naczynia. Trzy razy
podczas tych kołysań
naczynie wzniosło się nad posadzką
około dwudziestu
centymetrów a gdy spadło na ziemię
odbyło się to bez
żadnego dźwięku. Byłem pod urokiem
,patrząc ,notując,
nakazując wywoływać każde zjawisko
z różnymi
modyfikacjami.”
Czyż to ni są tak zwane cuda dla nas
,ludzi zachodu?
Na wspomnianym tarasie byli tylko oni
dwaj , nikogo
więcej nie było podczas doświadczeń
aby ograniczyć
możliwości zafałszowania. Mnie to
przesuwanie
ciężkiej czary dało do myślenia
,ponieważ w ten sam
sposób mogły być przesuwane ciężkie
kamienne bloki
piramid. Wiadomo ze wiedza tajemna jest
wiedzą
starożytną i zapewne kiedyś była
powszechniejsza i
bardziej rozwinięta chociaż na pewno
tylko wybrani
tzw. magowie mogli się nią
posługiwać. Teraz taka
wiedza jest przed nami ukrywana i też
tylko wybrani
ją znają. Teraz opiszę zjawisko
wzniesienia:
„Wziąwszy laskę z drzewa żelaznego
,którą przywiozłem
z Cejlonu, fakir oparł prawą rękę o
jej gałkę a oczy
utkwiwszy w ziemię zaczął wymawiać
zaklęcia magiczne,
których nie używał w poprzednich
dniach. Oparty jedną
ręką na lasce, fakir wzniósł się
powoli na jakieś pół
metra nad ziemię, z nogami
skrzyżowanymi wschodnim
zwyczajem i pozostał tak nieruchomy, w
pozycji dość
podobnej do postawy posążków Buddy.
Żadna podpora
nie łączyła go z laską, która
stykała się z jego ciałem
jedynie poprzez dłoń jego prawej
ręki.”
Podobne do poprzedniego doświadczenia
ale tym
razem sam fakir został uniesiony. Nie
ma wytłumaczenia
na takie „cuda” jak stosowanie
starożytnej wiedzy
tajemnej czyli można powiedzieć
modlitwy do duchów.
Zresztą wyżej podałem odpowiedź
fakira ,że są oni
tylko pośrednikami kierowanymi przez
duchy podczas
swoich wywoływań. Tu kolejna taka
sama odpowiedź
fakira i pytania autora:
„ -Fakir jest niczym, odpowiedział z
zimną krwią, on
wypowiada tylko mantry a duchy są
posłuszne. To cienie
przodków frangi odwiedziły cię w
nocy.
-Masz więc władzę i nad duchami
obcych?
-Nikt nie może rozkazywać duchom.
-Źle się wyraziłem, jakże się
dzieje, że dusze Francuzów
mogą słuchać przychylnie próśb
Hindusa, wszak nie
należą do twej kasty?
-Nie ma kast w wyższych światach!
-Więc to moi przodkowie zjawili się
tej nocy?
-Tak jak powiedziałeś.”
Dowiadujemy się z tej rozmowy że
fakir modlił się
do duchów przodków autora aby one
odwiedziły go.
Co oznacza ,nie ma kast w wyższych
światach?
Chyba należy rozumieć wyższe światy
jako duchowe
światy czyli niematerialne. Nie ma tam
podziałów jak
na ziemi ale jak opisywałem we
wcześniejszym
artykule o braminach różnią się
one poziomem
osiągnięć duchowych. Co to daje?
Wydaje się że daje
większe możliwości ,większą wiedzę
bo im wyżej
rozwinięty jest duch czy dusza tym w
coraz wyższych
światach może przebywać i tam
zdobywać nową
wiedzę bo wierzę że cały czas ją
zdobywamy i jest ona
coraz potężniejsza ,podobnie jak w
naukach braminów
na poszczególnych stopniach
wtajemniczenia.
Cytat odnoście wywoływania duchów:
„Wywoływania są dwojakiego rodzaju.
Kierowane są do
duchów przodków, owe duchy,
wywoływane mogą
przybyć na wezwanie skierowane do
nich, jakikolwiek
zdobyły stopień, a także do duchów
,które nie należą do
drzewa rodowego wywoływacza, ale
wezwania są
bezskuteczne, jeśli się odnoszą do
duchów, które już
przebyły stopień bezpośrednio wyższy
nad ludzkość.
Jak widać człowiek może wywołać
ducha jednego ze
swych przodków w każdej okoliczności,
choćby ten
doszedł już do rangi Prajapati,
najwyższego kierownika
stworzeń i miał już być
zaabsorbowany w wielkiej Duszy.”
Cytat ten mówi również o mnogości
wyższych światów
duchowych i o „wielkiej Duszy” co
można by nazwać
u nas Stwórcą. Teraz następny opis
„czarów” fakira:
„Wziąwszy prosty stołek bambusowy
bez poręczy
usiadł na nim ze skrzyżowanymi nogami
a ręce założył
na piersiach. Po kilku chwilach przez
które fakir zdawał
się skupiać swą wolę, bambusowy
stołek na którym
siedział zaczął się cicho poruszać
po ziemi małymi
ruchami, posuwając się za każdym
razem o jakieś dziesięć
centymetrów. Obserwowałem Hindusa
uważnie, był
nieruchomy jak posąg. Taras miał
siedem metrów długości,
stołek w ciągu dziesięciu minut
przebył go a dotarłszy do
końca zawrócił z powrotem i dotarł
do miejsca, w którym
znajdował się pierwotnie. Kazałem
powtórzyć trzykrotnie
owo doświadczenie, które tak samo się
udało. Powinienem
zaznaczyć, że skrzyżowane nogi
unoszącego się fakira
znajdowały się ponad ziemią o całą
wysokość stołka.”
Teraz autor chce sam wymyślać
doświadczenia dla fakira
aby jeszcze bardziej ograniczyć
oszustwa. Pyta fakira:
„Czy nie mógłbyś pozwolić mi
,rzekłem ,abym ja sam
wskazał ci dziś zjawiska jakie
pragnąłbym, abyś wywołał,
zamiast zostawiać to twojemu
natchnieniu?
Zrobię co karzesz odrzekł po prostu
Hindus.
Wziąwszy więc mały drewniany stolik,
który podniosłem
bez wysiłku dwoma palcami, umieściłem
go na środku
tarasu, prosząc fakira czy nie mógłby
spowodować by
nie można go było poruszyć i
przenieść gdzie indziej.
Malabarczyk skierował się natychmiast
ku małemu
stolikowi i położywszy obie ręce na
blacie pozostał
nieruchomo w tym położeniu blisko
kwadrans, po
upływie tego czasu rzekł mi,
uśmiechając się
-Duchy przyszły i nikt nie będzie
mógł poruszyć tego
stolika bez ich woli.
Zbliżyłem się z pewnym
niedowierzaniem i uchwyciwszy
stolik spróbowałem podnieść go, nie
ruszył się, jakby był
wmurowany w posadzkę. Podwoiłem
wysiłek i blat
stolika został mi w reku. Chwyciłem
więc za nogi stojące
jeszcze połączone dwoma poprzeczkami
na krzyż, lecz
nie osiągnąłem lepszego skutku.
Poprosiłem fakira aby
udał się na przeciwny koniec tarasu,
co uczynił i w
istocie po kilku minutach nogi stolika
można było ruszyć.
Była tam więc jakaś siła.”
Następnie poprosił fakira aby wywołał
melodię.
Za pomocą małego sznurka, którym
autor obwiązał
drewniany prostokąt obejmujący
mieszek (część przeciwległą
klawiszom)zawiesił flet na jednym z
żelaznych prętów tarasu
w sposób, że wisiał w powietrzu
jakieś pół metra nad ziemią.
Zapytał:
„-Czy nie mógłbyś wywołać
jakiejś melodii?
-Wywołam dawnego ducha muzyki pagod –
odrzekł z
zimną krwią.
Zaczekałem. Instrument ,zaraz po moim
żądaniu zaczął
poruszać się i wydał najpierw szereg
akordów, podobnych
dość do jakiegoś preludium a
następnie zaczął śmiało
wygrywać jedną z najpopularniejszych
pieśni na wybrzeżu
malabarskim. Przez cały czas
wykonywania pieśni fakir
nie uczynił najmniejszego ruchu,
poprzestając na dotykaniu
sznurka, który jedynie łączył go z
harmonii fletem.
Chcąc skontrolować doświadczenie
,przyklęknąłem aby
dokładnie obejrzeć ruchy instrumentu
i widziałem wyraźnie,
a złudzenie tu można wykluczyć jak
klawisze opadały i
podnosiły się, stosownie do melodii.”
Jeszcze jedno ciekawe ,obrazowe
doświadczenie:
„Przyniósł ze sobą woreczek
napełniony bardzo drobnym
piaskiem, który wysypał na ziemię i
wyrównał ręką tak,
aby tworzył powierzchnię około
pięćdziesięciu centymetrów
kwadratowych. Po dokonaniu tego
poprosił abym usiadł
naprzeciw niego przy stole z ołówkiem
i kartką papieru.
Gdy zażądał kawałka drewna, podałem
mu patyk bambusowy,
który on umieścił delikatnie na
warstwie piasku.
-Słuchaj -rzekł mi – będę
wywoływał Pitri. Gdy zobaczysz
przedmiot, który ni dałeś, wznoszący
się pionowo i dotykający
ziemi drugim końcem, możesz kreślić
na papierze znaki jakie
ci się podoba a ujrzysz je odtworzone
na piasku.
Wyciągnął potem obie ręce poziomo
przed sobą i zaczął
mruczeć tajemnicze formuły wywoływań.
Po kilku chwilach,
bambus uniósł się z wolna tak jak
powiedział, jednocześnie
ja zacząłem prowadzić ołówek po
papierze, jaki miałem przed
sobą, kreśląc najdziwaczniejsze
figury. Widziałem jak bambus
naśladował wiernie wszystkie moje
ruchy, kreśląc fantastyczne
arabeski jakie rysowałem kolejno na
piasku. Gdy się
zatrzymałem, improwizowany ołówek
zatrzymał się również,
gdy zaczynałem znów mnie naśladował.
Fakir nie zmieniał
swej pozycji i nic na pozór nie
łączyło do z drobnym
narzędziem, którym kierował. Pragnąc
wiedzieć czy z miejsca
w którym się znajdował nie mógł
śledzić ruchów jakie
nadawałem ołówkowi na papierze, co
jednak nie wytłumaczyłoby
jak mógł potem odtwarzać znaki, nie
dotykając powierzchni
piasku na której się odtwarzały –
odszedłem od stołu i
przybierając identyczną pozycję z
Kowindazamą ,mogłem się
przekonać ,że nie mógł on zdawać
sobie sprawy z moich ruchów.
Sprawdziłem następnie nakreślone
obustronnie znaki – były
identyczne. Fakir wyrównawszy na nowo
całą powierzchnię
piasku odezwał się do mnie.
-Pomyśl o jakimś wyrazie w języku
bogów-sanskrycie.
-Dlaczego mianowicie w tym języku?
-Ponieważ duchy łatwiej się
posługują tą nieśmiertelną mową
zakazaną nieczystym.
Hindus wyciągnął znów ręce, jak to
czynił poprzednio,
magiczny ołówek poruszył się,
stanął stopniowo i napisał
bez wahania wyraz „Parushaha” -
Rodziciel niebieski.
Był to w istocie wyraz, o którym
myślałem.
-Pomyśl o jakimś całym zdaniu –
mówi dalej czarodziej.
-Już pomyślałem, odrzekłem.
I „ołówek” wypisał na piasku
następujące zdanie:
Adisete Weikuntam Haris – Vishnu śpi
na górze Weikunta.
-Czy duch, który ci daje natchnienie,
mógłby mi przytoczyć
wiersz 243 z czwartej księgi „Manu”?-
zapytałem.
Zaledwie wypowiedziałem to żądanie
gdy patyk postarał
się je zadowolić, litera za literą,
wskazany wiersz został
napisany przede mną.
Na koniec ,na ostatnie doświadczenie
zażądałem odpowiedzi
kładąc rękę na małej zamkniętej
książce, obejmującej kilka
pieśni Rig-Vedy, na pytanie, jaki jest
pierwszy wyraz
piątego wiersza, stronicy dwudziestej
pierwszej?
Odpowiedź brzmiała: Dewodatta –
Dany od Boga.
Stwierdziłem ,że tak było w istocie.
-Chcesz postawić jakieś pytanie w
myśli?-rzekł czarodziej.
Zrobiłem zwykły ruch głową na znak
potwierdzenia i na
piasku został wypisany następujący
wyraz – Wazundara
czyli Ziemia. Pytanie moje brzmiało:
Kto jest naszą wspólną matką?”
Czyż te doświadczenia nie są
imponujące? Jak dla mnie są.
Tyle różnych możliwości i
doświadczeń wykonywanych na
zamówienie ,czyli wymyślanych przez
autora i to jeszcze
podawanych myślami a nie słowami. I
wszystko jest robione
na bieżąco ,bez namysłu i
przygotowania. Nie da się tego
wytłumaczyć znaną nam nauką. Ale
jest to wiedza skoro
ludzie ,czyli fakirzy mogą ją zdobyć
więc jest również
możliwa do nauczenia przez innych.
Niestety jest ściśle
ukrywana przed masami, tylko nieliczni
są do niej
dopuszczani, w wypadku braminów ,ci z
ostatniego stopnia
wtajemniczenia ,starannie wybrani po
dziesiątkach lat
nauki i poświęceń. Pokazują oni co
potrafią „wyczarować”
lecz nie zdradzają w jaki sposób to
czynią, nie zdradzają
magicznych formułek i sposobu jak
doszli do takiego
wysokiego stanu współpracy z duchami
zmarłych przodków.
Jest to wiedza którą można
wykorzystywać w dobrych jak
i złych celach. Napiszę o tym przy
opisie „czarowania”
kahunów polinezyjskich w innym
artykule.
Na koniec jeszcze cytat autora o samej
magii:
„Aby stać się biegłym w magii,
wystarczy uczyć się od
nauczyciela magii, którego czarodzieje
zwą swym guru,
ni mniej ni więcej tylko tak jak
wyznawcy doktryny
filozoficznej Pitri, formuł wywoływań
oddających w
naszą moc złe duchy i ich potęgę.
Dla wprawienia
duchów w działanie, czarodziej ucieka
się do rozmaitych
tajemniczych praktyk, do zaklęć
,ofiar i rozmaitych formuł.”
Ten artykuł miał pokazać ,że
istnieją siły o których mało
kto ma pojęcie ,siły którymi można
kierować i które mają
wielką moc. Te doświadczenia pokazują
tę moc choć
pokazują tylko tzw. wierzchołek góry
lodowej.
Domyślam się że taką wiedzę
posiadały stare plemiona
w różnych częściach ziemi np.
indiańscy szamani.
Niestety ,rozwój cywilizacji i religii
niszcząc te plemiona
wytępił też tą wiedzę. Zeszła ona
do „podziemia” tym
bardziej że religie np. chrześcijańska
paliła na stosie ludzi
stosujących taką magię uważając
ich za wiedźmy. Myślę,
że Kościół ,przynajmniej na
szczycie czyli w Watykanie
znał prawdę ale chciał wyeliminować
postęp i konkurencję,
która ograniczała by ich władzę nad
ludem.
Artykuł wyszedł długi ale chciałem
umieścić w nim dokładne
cytaty opisujące magię fakirów aby
każdy mógł sam się nad
tymi doświadczeniami zastanowić i
przemyśleć jaki ta
wiedza może mieć wpływ na rozwój
ludzkości i dlaczego
nie jest uczona w szkołach jej
pozytywna strona a można na
jej podstawie leczyć ,budować
,tworzyć itp. Moja odpowiedź
brzmi, ta wiedza jest zatajana aby nami
łatwiej rządzić i
wykorzystywać nas finansowo. Jak
widzimy stosowanie tej
wiedzy można powiedzieć nie wymaga
nakładów finansowych
czyli nie tworzy kosztów przez co
wszystko co jest możliwe
do stworzenia z jej wykorzystaniem
będzie bardzo tanie w
produkcji a jak napisałem możliwości
tej wiedzy są duże.
Wykorzystana w tajemnicy przez garstkę
ludzi u władzy
daje im jeszcze większą przewagę nad
narodami. Będzie to
jeszcze bardziej widoczne gdy opiszę
magię kahunów.
Podczas gdy my musimy zasuwać na
opłaty za energię czy
paliwo oni mają te produkty za darmo
dzięki takiej wiedzy
albo wręcz są one zbędne z powodu
poznania np. nowej
metody transportu. Można by wymyślić
więcej zastosowań
jakby dobrze się poznało tą zakazaną
wiedzę.
Dzięki za uwagę. Skyszaman
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz